Szanowni rodzice!

W ramach wsparcia psychologicznego chciałabym Państwu zaproponować rozważanie nad skutecznością uczenia się w związku z emocjami. A także zaproponować pewne narzędzia pomocne w wychowaniu.

 Emocje a uczenie się

Z różnorodnych badań oraz eksperymentów psychologicznych i pedagogicznych wynika, że kontekst emocji ma w uczeniu się i nauczaniu duże znaczenie. Kojarzenie partii materiału z kontekstem uczuciowym wspomaga zapamiętywanie. Nasze samopoczucie podczas nauki też nie jest czynnikiem bez znaczenia. Silne emocje nie idą w parze z myśleniem logicznym i podejmowaniem ważnych decyzji życiowych.

Dorosłym czasem zdarza się zaprzeczać uczuciom dzieci. Przykładem tego zachowania może być klasyczna sytuacja, w której był każdy rodzic. Dziecko upada, biegnąc, jadąc na rowerze, rolkach, hulajnodze itp. Dorosły chcąc uniknąć widowiskowego płaczu, często stawia dziecko na nogi i mówi „nic się nie stało”. To właśnie jest ten moment, kiedy zaprzeczamy uczuciom dziecka. Ono odczuwa to inaczej, jemu stała się krzywda, czuje ból, ma otarte kolano, ucierpiała jego godność i duma. My, rodzice  jesteśmy dla niego nauczycielem i drogowskazem, najważniejszą osobą, od której uczy się, także wyrażania uczuć.  Oczywiście nie chodzi tu także o doprowadzenie do sytuacji przeciwnej, kiedy zamiast zaprzeczać zaczynamy wyolbrzymiać sytuację upadku i powodujemy u dziecka atak histerii przy każdym upadku czy potknięciu. Można powiedzieć, że to są zachowania skrajne.

Chodzi o znalezienie przysłowiowego „złotego środka”. Czyli potwierdzenie, że dziecko upadło, stała mu się krzywda, wtedy je przytulamy i mówimy, że rozumiemy, że to boli. Sprawnie opatrujemy ranę. Przytulamy. Gdy dziecko się uspokoi, mówimy mu, że na szczęście to była mała rana i pewnie szybko się zagoi.  Wtedy potwierdzamy uczucie dziecka i jednocześnie pokazujemy mu małą wagę tego wydarzenia w hierarchii życia orazzeż może na nas liczyć w trudnych dla siebie momentach.

Bardzo podobnie działa to w sytuacji nauki szkolnej i domowej. Jeśli dziecko przychodzi do nas mówiąc, że dostało złą ocenę przez błędy w prostych zadaniach, a my zaprzeczamy, mówimy dziecku: „nic się nie martw, następnym razem pójdzie Ci lepiej”,  wtedy uczymy dziecko, że pewne kwestie szkolne można ignorować. Dodatkowo, ten komunikat sugeruje, że ocena jest niezależna od wysiłku dziecka tylko od jakichś zewnętrznych czynników.  Popadanie w złość i sugerowanie dziecku, że będzie miało jedynkę na koniec roku lub obrażanie go przezwiskami jest reakcją z drugiego bieguna.  Zwalanie winy na nauczyciela, że źle wytłumaczył i dał zbyt trudny test też nie jest rozwiązaniem problemu.

Zamiast zaprzeczać lub przesadnie reagować. Jak w takim razie można to zrobić?

  1. Faber i E. Mazlish autorki książki „Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole” proponują:

Po pierwsze spróbuj nazwać uczucia dziecka: „Widzę, że jest Ci przykro/ jesteś rozczarowany/ wyprowadzony z równowagi/ zdenerwowało Cię to. Można się tak czuć, jeśli się zna odpowiedzi, ale straciło się punkty przez proste błędy”.

Po drugie – potwierdź uczucia dziecka – wystarczy „Mhhm” lub „rozumiem”. Pokazujemy, że słuchamy bez oceniania. Często jest to postawa powodująca, że dziecko zaczyna samo spontanicznie opowiadać, bez  nacisków, próśb i zachęty z naszej strony.

Po trzecie daj dziecku w fantazji to, czego nie może mieć naprawdę:  „Czy nie byłoby wspaniale, gdybyś miał zaczarowany ołówek, który przestawałby pisać w momencie, kiedy miałbyś popełnić błąd?”

Po czwarte zaakceptuj uczucia dziecka, nawet jeśli nie możesz zaakceptować jego zachowania.

Kluczem jest tu nazwanie emocji, jeśli dziecko np. kopie biurko lub szafkę ze złości można powiedzieć: „Widzę, że złości Cię, że dostałeś złą ocenę, ale nie zgadzam się, żebyś niszczył meble! Możesz mi opowiedzieć, co Cię martwi lub to narysować”.

Dzięki tej metodzie akceptujemy uczucia dziecka, nie wyolbrzymiamy ich przesadnie. Jednocześnie uczymy dziecko, co można czuć i utwierdzamy je w tym, że uczucia w danej sytuacji towarzyszą każdemu. Nieco humorystyczne podejście i fantazjowanie ma na celu rozładowanie napięcia oraz wniesienie do myślenia dziecka trochę realizmu, ponieważ po chwili uświadamia sobie ono, że magiczne ołówki, różdżki i wróżki nie istnieją.   

W całej sytuacji ze złą oceną, po tym jak przebrzmią emocje warto zastanowić się nad źródłem problemu.  Problemem jest to, że dziecko popełniło błędy w prostych zadaniach – przyczyn może być wiele – np. brak skupienia się na treści, zbyt szybkie i niedokładnie przeczytanie treści i polecenia do zrealizowania. Warto się z dzieckiem zastanowić co wpłynęło na to, że popełniło błędy i spróbować wspólnie wymyślić sposoby, które pomogą temu przeciwdziałać w przyszłości. Po to, by dziecko miało narzędzia do radzenia sobie.

 

Radzenie sobie ze złością

O złości słów kilka. Złość jest jednym z podstawowych uczuć. Sama w sobie nie jest niczym złym. Dopiero to, co robimy pod wpływem złości może takie być. Szczególnie jeśli tracimy kontrolę nad swoim zachowaniem i krzyczymy, bijemy, obrażamy innych, robimy krzywdę sobie lub niszczymy przedmioty wokół siebie. Złość, jak każde uczucie ma swoją funkcję, która pomaga nam w znajdowaniu sił na poradzenie sobie z przeszkodą lub niebezpieczeństwem, pojawia się także, jako reakcja na krzywdę.

Wracając jeszcze krótko do punktu czwartego, warto z dzieckiem na kartce ustalić sposoby na złość. Nie ma idealnych rozwiązań, które pasują do każdego temperamentu i osoby. Dlatego warto poświęcić chwilę czasu na własnoręczne zrobienie takiej listy. Wtedy, gdy dysponujemy chwilą czasu, zarówno my jak i dziecko jesteśmy w wyrównanym, spokojnym nastroju. Przygotowujemy kartkę i wspólnie spisujemy rozwiązania. Tu kilka propozycji w oparciu o moje doświadczenia własne – osobiste i zawodowe oraz literaturę.

Sposoby na złość ………………(imię dziecka/ osoby, która sporządza dla siebie listę;))

  1. Gniewna piosenka – znalezienie takiego utworu muzycznego, który pozwala rozładować napięcie i złość, może mu towarzyszyć śpiew lub gniewny taniec. Ten sposób wymaga odrobiny tolerancji ze strony domowników oraz jasnych ustaleń, co do liczby i głośności gniewnych piosenek puszczanych na raz.
  2. Zgniatanie gąbkowej lub gumowej piłeczki.
  3. Głośne powiedzenie, że złości mnie to, że…
  4. Warczenie jak pies, wilk, lew, smok lub inne egzotyczne zwierzę.
  5. Kartka złości – czysta kartka biała lub w nielubianym przez nas kolorze, będąca w zasięgu ręki – jeśli potrafimy najpierw piszemy na niej co nas złości, potem, jak już nie jesteśmy w stanie pisać zdaniami możemy napisać: wrrrrrrrrrrrrrr lub cokolwiek innego. Potem kartkę możemy pociąć, porwać, bazgrać po niej, zmiąć w kulkę a nawet po niej skakać. Gdy się zużyje, wtedy bierzemy kolejną.
  6. Możemy rwać lub ciąć na małe kawałki lakierowaną grubą gazetę – najlepiej jakaś niepotrzebną, oczywiście, gdy złość minie sprawca bałaganu sprząta po sobie.
  7. Możemy namalować portret naszej złości.
  8. Napisać list do złości- Złości szanowna, nie lubię, kiedy się pojawiasz tak szybko, bo…
  9. Określić na skali np. termometru, drabiny lub stopni jak bardzo jesteśmy zdenerwowani.
  10. Zamknąć oczy i skoncentrować się na tym w jakim miejscu swojego ciała odczuwam złość. Jakie odczucia z ciała mi towarzyszą? – jak oddycham (szybko/ wolno, płytko/ głęboko) Jest mi gorąco czy zimno, czuję pulsowanie w jakiejś części ciała itp.
  11. Wykonywanie jakiegoś ćwiczenia fizycznego przez chwilę.
  12. Ćwiczenia oddechowe skupiające się na tym, żeby spowolnić oddech i wyrównać pracę serca.

Tu najistotniejsze jest, żeby to były sposoby, które nie obrażają nikogo, nikomu nie robią krzywdy, także osobie, która je stosuje. Dbajmy o to, by były skierowane w stronę okoliczności, sytuacji, a nie konkretnych osób.  Ważne, by były możliwe, realne do wykonania i faktycznie skuteczne.

Dlaczego warto poświęcić czas na podjęcie tych działań?

Po pierwsze dlatego, że jak pisałam wcześniej, jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za rozwój i wychowanie naszych dzieci.

Po drugie, jeśli raz wykonamy tę pracę np. tworząc listę sposobów radzenia sobie ze złością, to potem możemy ją powiesić w widocznym miejscu i stosować. Zawieramy z dzieckiem umowę, że korzysta z tych sposobów zamiast np. coś niszczyć w pokoju. I staramy się konsekwentnie przestrzegać tej umowy.

Po trzecie, nie komentujemy, nie oceniamy i nie staramy się moralizować w trakcie, kiedy dziecko przeżywa złość. Ponieważ robiąc to dolewamy oliwy do ognia, a dziecko i tak nie słyszy naszych intencji. Rozmawiamy z dzieckiem, gdy już złość minie i wróci zdolność logicznego myślenia.

Po czwarte, jeśli dziecko się złości i potem my tracimy cierpliwość, atmosfera w domu staje się niepotrzebnie napięta. Zamiast mówić do siebie zaczynamy krzyczeć, to nie sprzyja budowaniu rodzinnej atmosfery wsparcia i ciepła. Gdy poświęcimy czas na rozładowanie złości dziecka i wesprzemy je, by umiało sobie radzić, zyskuje ono nową umiejętność i pewną odporność na różne sytuacje życiowe. Wtedy też z czasem dziecko staje się bardziej samodzielne, a my jako dorośli unikamy sytuacji, kiedy czujemy się bezradni i reagujemy krzykiem.

Poza tym, czas poświęcony na złoszczenie się nie jest czasem straconym, bo każdy z nas, czy jesteśmy tego świadomi, czy też nie zwracamy na to uwagi, nosi w sobie bagaż emocji przeżytych dotychczas w życiu, ale też danego dnia. Każdy potrzebuje się „oczyszczać” z tych emocji po to, by móc doświadczać nowych. Jeśli zaczyna pojawiać się złość, wtedy warto się oczyścić, po to by móc funkcjonować na poziomie logicznym.

 

Zamieszczone tu informacje zaczerpnęłam z własnych doświadczeń życiowych i rodzinnych, a także z literatury:

  1. „Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole” Faber, E. Mazlish,
  2. „Złość i smok Lubomił” Kołyszko, J. Tomaszewska

 

W razie pytań zapraszam do ich zadawania drogą mailową lub poprzez Ms Teams.

 

Psycholog szkolny
Ewa Partykowska